Ksiądz

Jan Majder

Ks. Jan Majder objął Parafię w 1971 roku. Wtedy to, po wydarzeniach grudniowych 1970 roku parafia otrzymała wreszcie po przeszło 10-leciu oczekiwania w lipcu 1971 r. zezwolenie na budowę kościoła. Ksiądz Jan od razu podjął się budowy. Była lokalizacja, wprawdzie z placem pomniejszonym i przesuniętym, był projekt i pozwolenie na budowę (ówczesne władze nie zgodziły się jednak na budowę wieży ani plebanii), brakowało jednak materiałów budowlanych i pieniędzy.

Ks. Prałat okazał się nie tylko wspaniałym duszpasterzem, ale i organizatorem. Błyskawicznie potrafił wzbudzić entuzjazm i zapalić wiernych do budowy Przymorskiej Świątyni. Umiał rozmawiać z robotnikami i parafianami, wszędzie był, wszystkiego doglądał osobiście. Nie miał zwyczaju prosić parafian o pieniądze. Informował o etapach budowy, o nowych inwestycjach i dziękował za ofiarność. Był zawsze uśmiechnięty i sprawiał wrażenie zadowolonego. Czasem wspominał o swoich chorobach i dolegliwościach, ale rozmowa ta prowadzona była w takiej formie, jakby dotyczyła innej osoby. Był człowiekiem bardzo uczynnym, chętnie słuchał innych, trochę taki włoski proboszcz z małej parafii, który spotyka się z wiernymi na placu przed kościołem po niedzielnej Mszy św.

W marcu 1972 r. rozpoczęto wykopy pod fundamenty, a w Wigilię Bożego Narodzenia tegoż roku ks. Bp Lech Kaczmarek odprawił Msze św. (Pasterkę) w dolnym kościele. Ten sam biskup w Wielki Czwartek, 16 kwietnia 1976 r. dokonał poświęcenia górnego kościoła i odprawił tam uroczystą Mszę Św.

Równolegle z budową kościoła ks. Prałat Jan czynił starania o uzyskanie pozwolenia na budowę plebanii. Dzięki uporowi i konsekwentnemu działaniu, po przedłożeniu 3-ciej z kolei wersji, mocno okrojonego powierzchniowo projektu, w stosunku do projektu pierwotnego, Urząd Wojewódzki zrezygnował z dalszego nękania i wydał pozwolenie na budowę. Pozwolenie na budowę wieży uzyskano dopiero w maju 1979 r. dzięki dyplomatycznej i taktycznej interwencji ks. Bpa Lecha Kaczmarka i ks. Prałata Jana. Władza ówczesna nie chciała pogodzić się z tym, by krzyż dominował nad osiedlem. 

Wielkim marzeniem i planem ks. Jana było postawienie obok kościoła budynku, gdzie mogły by mieszkać siostry Serafitki i gdzie można by prowadzić działalność charytatywną. Zawsze chętnie o tych zamiarach rozmawiał. Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko na, niezbyt rozległym przecież, placu przy kościele stanie Dom św. Franciszka. 

Ksiądz Prałat odszedł niespodziewanie, stając odważnie w obronie Parafii i naszego wspólnego dobra. Pozostawił po sobie wybudowany kościół, Dom św. Franciszka, ulicę swego imienia, gorące, serdeczne wspomnienie parafian.