siostra
Małgorzata Łucja Szewczyk
Czcigodna Służebnica Boża Małgorzata Łucja przyszła na świat w 1828 roku na Wołyniu, w głęboko religijnej polskiej rodzinie szlacheckiej, jako córka zamożnego dzierżawcy folwarku i cukrowni w Szepetówce, koło Zasławia. Dobra te stanowiły wówczas własność szeroko znanych i poważanych książąt Sanguszków. Wołyń jest krainą położoną pomiędzy wyżyną Podolską a niziną Poleską, o nadzwyczaj urozmaiconym krajobrazie. Należał on do tych ziem polskich, które w wyniku rozbiorów zostały przyłączone do Rosji. Pierwsze lata swego dzieciństwa Łucja spędziła w rodzinnej atmosferze domu, który cechowały pięknoi dostatek. Mając zaledwie siedem lat, przeżyła śmierć ojca w wyniku ostrych represji ze strony rządu carskiego po upadku powstania listopadowego. Dwa lata później umarła jej matka, zostawiając Łucję zupełną sierotą. Po śmierci rodziców losem małoletniej sieroty zajęła się dużo od niej starsza siostra przyrodnia, która otoczyła ją macierzyńską opieką i zatroszczyła się o jej staranne wychowanie.
Swoje dzieciństwo i lata młodzieńcze spędziła Łucja w niezwykle trudnym okresie historycznym po upadku powstania listopadowego, a następnie styczniowego. Był to okres wzmożonych represji i ograniczeń stosowanych przez rząd rosyjski, których celem było systematyczne i bezwzględne niszczenie wszelkich śladów polskości i wiary katolickiej na Kresach wschodnich.
Pomimo ostrego prześladowania ze strony zaborcy, życie religijne katolików w tym rejonie było bardzo mocne; rzesze pielgrzymów przybywały do sanktuariów maryjnych rozsianych na ziemi wołyńskiej; działały różne bractwa; rozwijał się w ukryciu Trzeci Zakon św. Franciszka, który istniał tu nieprzerwanie, nawet w latach największej niewoli politycznej. Jego członkowie, wywodzący się spośród szlachty polskiej, tworzyli wielką Rodzinę, skupiającą się wokół placówek franciszkańskich. W ich szeregach znajdowali się również wielcy magnaci i senatorowie. Po skasowaniu przez władze carskie większości klasztorów, tercjarze pozostawali pod opieką Arcypasterza diecezji i stanowili bardzo ważną pomoc w apostolskiej działalności Kościoła katolickiego.
Służebnica Boża od młodych lat należała do Rodziny franciszkańskiej na Wołyniu, zgłębiała idee św. Franciszka i usilnie starała się żyć według wzoru, jaki pozostawił swoim naśladowcom. Jako tercjarka, nie szczędziła swoich sił w niesieniu pomocy potrzebującym, służąc im w sposób dyskretny i ukryty z powodu prześladowania. Znając różne sposoby stosowania medycyny ludowej, niosła pomoc chorym i cierpiącym; znała także metody leczenia chorych na choroby zakaźne i służyła im odważnie. W młodości poznała również sztukę artystycznego haftu i wykonywała paramenty kościelne; troszczyła się o utrzymanie i piękny wygląd kościołów i kaplic, pozostałych jeszcze od zniszczenia przez rząd zaborczy.
Pielgrzymka
W 1870 roku Łucja, jako osoba energiczna, odważna i pełna żywej wiary, decyduje się odbyć pielgrzymkę do Ziemi Św. w towarzystwie drugiej tercjarki. Był to „krok heroiczny a nawet niebezpieczny” – pisze s. Weronika Bronic. Pomimo wielkiego zainteresowania się Ziemią Św. w polskim narodzie, pielgrzymki takie były jeszcze w II połowie XIX wieku zjawiskiem bardzo rzadkim, jak informuje nas Jan Bystroń, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wymagały wiele czasu, były kosztowne, bardzo męczące a także niebezpieczne. Wyruszających w tę daleką drogę nielicznych polskich pielgrzymów „żegnano tak, jakby nigdy nie mieli powrócić a powracających witano, jako cudownie ocalonych”.
Na Wołyniu podróżowano jeszcze powozami konnymi, gdyż linia kolejowa łącząca Warszawę z Odessą została wybudowana około 1873 roku. Nawet dla ludzi zamożnych dalsze podróże były bardzo uciążliwe, nie tylko z powodu niedobrych dróg, ale szczególnie z braku jakichkolwiek wygód w miejscach postoju. By podróż uczynić mniej męczącą, bogate rodziny podróżowały kilkoma powozami, zabierając ze sobą potrzebne sprzęty i żywność.
Łucja wraz ze swoją towarzyszką wyruszyła w drogę pieszo. Podjęły trud pielgrzymowania z miłości do Boga i Matki Najśw., jako wierne córki św. Franciszka. Pełne ufności w Opatrzność Bożą, wybrały się szlakiem prowadzącym przez Nowogród Polski do Żytomierza (odl. ok. 150 km), by spotkać tam bpa Borowskiego i poprosić o błogosławieństwo. Po 3-dniowym odpoczynku udały się pieszo do Odessy (odl. ok. 1600 km), gdzie po krótkim wytchnieniu i wysłuchaniu Mszy św. wsiadły na okręt, który odpływał do Jaffy.
W Ziemi Świętej Łucja pozostała około 3 lat, służąc biednym i chorym pielgrzymom. Tam miała możność doświadczyć bliskości Boga i przeżyć głębiej Ewangelię Chrystusa, pielgrzymując do miejsc uświęconych Jego obecnością. U stóp Bolesnej Matki na Kalwarii odnalazła swoją życiową drogę; uczyniła postanowienie całkowitego poświęcenia swego życia Bogu i służbie najbardziej potrzebującym.
Postanowienie to ponowiła w czasie burzy na Morzu Czarnym w drodze powrotnej do kraju, gdy okrętowi groziło zatonięcie. „Konie i wszystkie zwierzęta z okrętu wrzucali do morza – pisze S. Weronika – parochód już się przechylał i woda wszystko zalewała; już wszyscy się żegnali, którzy wracali z Ziemi Św., każdy, jakim językiem władał, wołał o ratunek do Boga. Polek tylko dwie było. Łucja, pokładając całą nadzieję w Matce Bożej Częstochowskiej, żegnała okręt obrazkiem, który miała przy sobie w podróży, błagając Ją o ratunek dla całej załogi i ponowiła po raz drugi Panu Bogu obietnicę służenia ubogim”. „Po krótkiej chwili burza ucichła – dodaje siostra Łuczyńska – morze się uspokoiło i okręt szczęśliwie dopłynął do lądu”.
Wracając do kraju Sł. Boża udała się do Loreto, aby tam, gdzie spełniły się najważniejsze tajemnice naszego odkupienia, ponowić swoje oddanie się Bogu i zaczerpnąć siły na drogę, którą miała iść przez życie. W tym świętym miejscu, za pośrednictwem Pokornej Służebnicy Pańskiej, otrzymała tak bardzo potrzebne jej światło co do miejsca jej przyszłej pracy a także doznała łaski uzdrowienia z niegojącej się rany na czole. Ten cudowny znak natchnął ją taką ufnością w Opatrzność Bożą i taką mocą, że odtąd pójdzie mężnie i wytrwale tam, gdzie ją Bóg woła, stając się Matką nowej Rodziny zakonnej i narzędziem Bożego Miłosierdzia wobec cierpiących, ubogich i sierot.
Zakroczym
Sł. Boża Łucja Szewczyk, kierując się pragnieniem wiernego wypełnienia Bożych zamiarów względem niej, wkrótce po powrocie z pielgrzymki opuszcza swe rodzinne strony i udaje się do Warszawy, jak zwykle pełna ufności, że Bóg sam w swej Opatrzności wskaże jej właściwą drogę i poprowadzi do celu. Stąd udała się do Zakroczymia, by nawiązać kontakt z bł. Honoratem i odprawić rekolekcje pod jego kierunkiem. Odtąd bł. Honorat pozostał jej kierownikiem duchowym, którego bardzo ceniła i korzystała z jego rad do końca życia.
W Zakroczymiu Łucja wynajęła skromne mieszkanie, do którego sprowadziła dwie ubogie i chore staruszki, żywiła je i pielęgnowała z wielką miłością i poświęceniem, dając w ten sposób początek nowej Rodzinie zakonnej pod kierunkiem bł. Honorata, o nazwie pierwotnej Siostrzyczki Ubogich. Wkrótce do Łucji zaczęły przyłączać się kandydatki ożywione tym samym co ona pragnieniem niesienia pomocy najbardziej potrzebującym, co pozwalało jej rozszerzyć zakres pracy charytatywnej. W roku 1881 Zgromadzenie to bł. Honorat oddał pod opiekę Matki Bożej Bolesnej a we wstępie do Ustaw umieścił jego hasło: Wszystko dla Jezusa przez Bolejące Serce Maryi.
Pomimo prześladowania, Siostrzyczki Ubogich służyły ofiarnie opuszczonym i chorym nie tylko w Zakroczymiu, ale także w założonych przez Sł. Bożą placówkach w Warszawie i w Częstochowie. Środki do życia, a także na utrzymanie ubogich, zdobywały szyjąc bieliznę i szaty liturgiczne. Do bezinteresownej i radosnej służby wychowywała swe duchowe córki Matka Założycielka, która w tym poświęceniu nie znała żadnych granic. Trzeba było rzeczywiście niezwykłego wysiłku, odwagi i gorliwości, by prowadzić dzieła miłosierdzia i żyć w ukryciu życiem zakonnym, mając na uwadze istniejące warunki polityczne. Siostry musiały być ciągle gotowe, tak w dzień jak i w nocy, na wszelkie przejawy niesprawiedliwości i dyskryminacji.
Hałcnów
W roku 1891 Służebnica Boża Matka Małgorzata, w trosce o dalsze losy założonego Zgromadzenia, podjęła trudną decyzję osiedlenia się w Galicji, gdzie istniała większa swoboda religijna. Pełna ufności w pomoc Bożą, swoje kroki skierowała do kard. Dunajewskiego, który przyjął Siostry życzliwie do swojej diecezji. Odpowiedzią Boga na wielkie zaufanie i zawierzenie Mu był dar Państwa Czeczów, dworek z ogrodem w Hałcnowie, do którego wkrótce Służebnica Boża otrzymała klucze.
Po przeprowadzeniu odpowiednich remontów, dom ten poświęcił kard. Dunajewski, rozpoczynając od kaplicy, a następnie poświęcił przygotowane habity dla sióstr, udzielając im swego pasterskiego błogosławieństwa. Odtąd ukryte Zgromadzenie Siostrzyczek Ubogich zaczęło występować jawnie, jako habitowe, pod nazwą Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej, znanych także jako Siostry Serafitki. Kaplica, w której Sł. Boża umieściła duży krzyż a obok niego piękną figurę Matki Bożej Bolesnej, do dziś służy siostrom jako uprzywilejowane miejsce spotkania z Chrystusem Eucharystycznym i Jego Bolesną Matką.
Progi domu w Hałcnowie Służebnica Boża otwiera nie tylko dla ubogich staruszek, ale także dla sierót i dzieci przedszkolnych. Tym właśnie „najmniejszym”, pozbawionym opieki i najbardziej zagrożonym, pragnęła poświęcić szczególną uwagę po osiedleniu się w Galicji. Kontynuując opiekę nad chorymi, ubogimi i opuszczonymi, organizowała równocześnie sierocińce i ochronki dla dzieci tam, gdzie było to możliwe.
Dla ubogich dziewcząt otwierała pracownie krawieckie i hafciarskie, w których mogły one rozwijać swoje zdolności i zdobywać środki do życia w dobie ogromnego bezrobocia. Pracownie były również dla nich miejscem formacji duchowej, gdzie pogłębiały naukę o wierze, wspólnie się modliły i swoim postępowaniem promieniowały na otoczenie.
Oświęcim
W roku 1892 Matka Małgorzata, mając głęboką wiarę i bezgraniczną ufność w pomoc Bożą, podjęła decyzję budowania domu centralnego w Oświęcimiu, gdzie miał znaleźć stałe swoje miejsce nowicjat i Zarząd generalny Zgromadzenia. Poświęcenie kamienia węgielnego pod klasztor odbyło się 1 maja 1893 roku. W zdobywaniu potrzebnych funduszów i materiałów na budowę Siostry dostrzegały niezwykłą pomoc Bożej Opatrzności. Widziały też gorącą modlitwę Matki Założycielki, dlatego były przekonane, że Bóg „widocznie na modlitwę drogiej Matki sprawiał – pisze s. Łuczyńska – iż ludzie okazywali Siostrom wielką przychylność i chętnie dawali znaczne ofiary”.
Początkiem 1897 roku Służebnica Boża, dostrzegając potrzeby duchowe podopiecznych, zaczęła myśleć o postawieniu przy klasztorze małego kościółka. Może przeczuwała, że stanie się on ośrodkiem kultu i apostolskiego oddziaływania w tej części miasta, gdzie znajdował się klasztor. Pomimo braku funduszy, poleciła budowniczemu zrobić plany i kosztorys. Gdy budowniczy Paweł Müller ustalił odpowiednie warunki, Matka wraz z Radnymi podjęła decyzję rozpoczęcia budowy kościoła, zdając się z bezgraniczną ufnością na Bożą Opatrzność.
Przy budowie kościoła Siostry wykonywały różne prace pomocnicze a razem z nimi pracowała Matka Założycielka. Siostry pełne podziwu wspominały, że Matka, licząca wówczas około siedemdziesięciu lat, nie tylko czuwała nad całością spraw, ale jako „osoba bardzo energiczna, pomagała pracownikom przy budowie kościoła, ona sama zrzucała cegłę z furmanek. To była ofiara wdzięczności dla Chrystusa Eucharystycznego”.
W przeciągu dwu i pół lat został wybudowany kościół w stylu neogotyckim pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej. Piękna drewniana figura Piety umieszczona w ołtarzu głównym została zakupiona przez Matkę Założycielkę w Krakowie.
W dniu poświęcenia kościoła 7 listopada 1899 roku, podczas uroczystej sumy kaznodzieja, wyrażając wdzięczność i uznanie dla wielkiego dzieła dokonanego przez Służebnicę Bożą na ziemi polskiej pod zaborem austriackim, zachęcał wiernych do zaufania Bożej Opatrzności za jej wzorem, a następnie tak się o niej wyraził: „Dziesięć lat temu przybyła tu z północy Niewiasta mężna i zatknęła swój sztandar tu – na granicy Galicji. Nie dlatego, jakoby się bała wkroczyć w głąb tego kraju, ale dlatego, aby swym okiem objąć niejako cały ten kraj, w którego głębię miała posyłać swe córki duchowne, na znojną pracę, na trud, na żniwo wielkie dla Bożej chwały”.
Można by stwierdzić, że tak kościół, jak i klasztor Sióstr w Oświęcimiu jest owocem głębokiej wiary Służebnicy Bożej i jej wielkiego zaufania Bożej Opatrzności. Ona umiała patrzeć w górę, umiała patrzeć w niebo z wielką ufnością i stamtąd oczekiwać pomocy. Umiała też patrzeć na bliźnich oczami i sercem pełnymi Boga. Dlatego nie mając niczego, dokonywała wielkich dzieł „dla Bożej chwały i dobra cierpiącej ludzkości”, wielkodusznie otwarta na każdy przejaw woli Bożej.
Nieszawa
Matka Założycielka sprawowała urząd Przełożonej generalnej przez okres 23 lat. Po przekazaniu władzy m. Hieronimie Węgrzyk, początkiem maja 1904 roku udała się do Nieszawy, pod zaborem rosyjskim, gdzie siostrom nie wolno było nosić habitów. Mimo słabego zdrowia, włączyła się w życie codzienne sióstr i organizowała różne formy pomocy miejscowej ludności. Ostatnie cierpienia znosiła z heroiczną cierpliwością, trwając nieustannie na modlitwie, głęboko zjednoczona z Bogiem i Jego wolą. Swoją ofiarą, cierpieniem i modlitwą wspierała umiłowane przez nią Zgromadzenie.
U schyłku życia swą głęboką troskę o całą Rodzinę zakonną Sł. Boża wyraziła w słowach Testamentu skierowanego do wszystkich Sióstr, do którego załączone jest matczyne ostatnie błogosławieństwo. Testament Matki Założycielki, przechowany w archiwum Zgromadzenia, napisany został własnoręcznie na skrawku papieru i wzmocniony podłożonym kawałkiem białego płótna, oraz zaopatrzony w czerwoną, lakową pieczęć.
Matka Małgorzata Łucja Szewczyk zmarła 5 czerwca 1905 roku, pochowana uroczyście na cmentarzu parafialnym w Nieszawie, w grobowcu z rodziny s. Augustyny Ogrodowskiej. Było to miejsce tymczasowe, ponieważ Zgromadzenie chciało w przyszłości przewieźć ciało Zmarłej do Oświęcimia, jednak przez wiele lat nie było to możliwe pomimo czynionych starań.
Przez 26 lat spoczywała na tym cmentarzu, otoczona miłością i czcią miejscowej ludności. W ich pamięci pozostawiła niezapomniany przykład dobroci, pogody ducha i niezwykłej pobożności eucharystycznej.
Podczas obchodów 50 rocznicy założenia Zgromadzenia, dnia 16 listopada 1931 roku, dokonano ekshumacji doczesnych szczątków Sł. Bożej, celem przewiezienia ich z Nieszawy do Oświęcimia. Mieszkańcy Nieszawy, przekonani o świętości życia Matki Małgorzaty, urządzili dla niej wspaniały pożegnalny pogrzeb, w którym wzięło udział całe miasto.
Trumna z jej doczesnymi szczątkami została przewieziona do Oświęcimia, a 18 listopada 1931 roku uroczyście złożono ją tymczasowo w podziemiach kaplicy cmentarnej, z zamiarem przeniesienia w najbliższym czasie do kościoła klasztornego.
Ze względu na trudności ze strony władz państwowych a następnie działania wojenne, dopiero 18 stycznia 1951 roku miała miejsce ponowna ekshumacja. Doczesne szczątki Sł. Bożej zostały uroczyście przeniesione do przedsionka kościoła klasztornego w Oświęcimiu i złożone w sarkofagu wykonanym z białego marmuru i ozdobionym wizerunkiem Piety.
Odtąd grób Matki Założycielki, otoczony wielką czcią i miłością wszystkich Sióstr, stał się „centrum duchowym całego Zgromadzenie”. Modlą się tutaj Siostry tak prywatnie, jak i wspólnotowo i otrzymują liczne łaski. Do grobu Służebnicy Bożej przychodzą także wierni z miasta i okolic, by przedstawić jej swoje codzienne problemy. Wiara w skuteczność jej wstawiennictwa wypływa z głębokiego przekonania o świętości jej życia.
Błogosławiona Orędowniczka
Żywy kult Matki Małgorzaty, potwierdzony wysłuchanymi modlitwami zanoszonymi do Boga przez jej wstawiennictwo, przypieczętowany przeprowadzonym procesem beatyfikacyjnym i zatwierdzonym przez Stolicę Apostolską cudem uzdrowienia, uwieńczony został włączeniem jej przez Kościół do grona Błogosławionych. 9 czerwca 2013 roku w Krakowie Łagiewnikach, w Bazylice Bożego Miłosierdzia, kard. Angelo Amato w imieniu Ojca Świętego Franciszka dokonał aktu wyniesienia Małgorzaty Łucji Szewczyk do chwały ołtarzy. Odtąd, pokorna Matka ubogich, jaśnieje dla wszystkich jako wielki wzór chrześcijańskiego życia, umiłowania Boga i bliźniego. Jest naszą Orędowniczką, do której uciekamy się w naszych wielorakich potrzebach. Ufamy, że wyprosi u Boga łaskę świętości dla każdego z nas.